Krakowska strefa czystego transportu: Czy to „podatek od biedy” dla mieszkańców i turystów?

Krakowska strefa czystego transportu stała się jednym z najbardziej kontrowersyjnych tematów ostatnich miesięcy. Choć oficjalnie ma ruszyć z początkiem 2025 roku, już teraz budzi ogromne emocje wśród mieszkańców, przedsiębiorców i polityków. Spór dotarł już na salę sądową – przeciwnicy uchwały złożyli oficjalny wniosek o jej uchylenie.

Mapa ograniczeń dla starszych aut

Nowa regulacja, za którą głosowali radni Koalicji Obywatelskiej i Nowej Lewicy, objęła swoim zasięgiem teren wewnątrz IV obwodnicy miasta. To oznacza, że praktycznie całe centrum i większość dzielnic mieszkalnych znajdzie się w strefie ograniczonej. Samochody benzynowe muszą spełniać standard Euro 4 i pochodzić z roku 2006 lub nowszego, podczas gdy pojazdy z silnikami diesla potrzebują normy Euro 6 oraz rocznika minimum 2015.

Właściciele starszych aut będą musieli płacić za każdy wjazd do strefy. Wysokość opłat nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona, ale już teraz wiadomo, że kontrole będą prowadzone za pomocą kamer i systemu rozpoznawania tablic rejestracyjnych.

Mieszkańcy z przywilejami, goście z mandatami

Autorzy uchwały przewidzieli pewne wyjątki dla krakowian. Ci, którzy zarejestrowali swoje starsze pojazdy przed 26 czerwca ubiegłego roku, otrzymali czasowe zwolnienie z restrykcji. Pozostali użytkownicy dróg – zarówno mieszkańcy innych miejscowości, jak i turyści – muszą liczyć się z karami do 500 złotych za naruszenie przepisów.

Problemem może okazać się brak wystarczającej informacji o nowych zasadach. Szczególnie zagraniczni goście mogą nie zdawać sobie sprawy z istnienia ograniczeń, co może skutkować niespodziewanymi mandatami.

Polityczny sprzeciw nabiera tempa

Były minister infrastruktury Andrzej Adamczyk stanął na czele protestów przeciwko strefie czystego transportu. Wraz z radnymi Prawa i Sprawiedliwości złożył skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego, argumentując, że regulacje dyskryminują osoby spoza Krakowa. W jego ocenie, uchwała szczególnie uderza w pracowników dojeżdżających do miasta, studentów oraz pacjentów korzystających ze specjalistycznej opieki medycznej.

Poseł nie szczędzi ostrych słów, nazywając wprowadzone ograniczenia „podatkiem od ubóstwa” i zarzucając władzom miasta tworzenie barier dla najuboższych mieszkańców regionu.

Wojewoda dołącza do przeciwników

Do grona krytyków dołączył również wojewoda małopolski, który również skierował sprawę do sądu administracyjnego. Jego zastrzeżenia koncentrują się wokół potencjalnego naruszenia zasady równego traktowania obywateli. Różnicowanie uprawnień między mieszkańcami Krakowa a resztą województwa może, zdaniem wojewody, naruszać podstawowe zasady prawne.

Dodatkowym argumentem przeciwników jest obawa o wpływ ograniczeń na lokalną gospodarkę. Przedsiębiorcy obawiają się, że trudniejszy dostęp do centrum miasta może przełożyć się na spadek liczby klientów, szczególnie tych przyjeżdżających z okolicznych miejscowości.

Sąd zadecyduje o przyszłości strefy

Teraz wszystkie oczy skierowane są na Wojewódzki Sąd Administracyjny, który będzie musiał rozstrzygnąć, czy krakowska uchwała jest zgodna z prawem. Sprawa może potrwać kilka miesięcy, co oznacza, że strefa może funkcjonować w atmosferze niepewności prawnej.

Niezależnie od wyniku postępowania sądowego, dyskusja wokół ograniczeń komunikacyjnych w Krakowie pokazuje, jak trudno znaleźć równowagę między ochroną środowiska a prawami i potrzebami różnych grup społecznych.